Czytelnia

Tu znajdziecie Państwo cytaty, artykuły, myśli związane z psychoterapią i procesem zmiany.

„Etap poczwarki jest niezbędny, jeśli chcemy odnaleźć siebie. Jednak nasze ekstrawertyczne społeczeństwo nie toleruje inrtowertycznego wycofania. Jesteśmy zachęcani do działania, opiekowania się innymi, popierania słusznych spraw, jesteśmy altruistyczni, energiczni, kierujemy się poczuciem społecznego obowiązku. Jeśli postanowimy po prostu BYĆ, nasi bliscy mogą automatycznie uznać, że nic nie robimy, i na początku właśnie tak możemy się czuć. Zaczynamy przyglądać się pierwotnemu błotu, które ukazuje się w naszych snach. Pod jego powierzchnią rozpętuje się piekło, a my zastanawiamy się, jaki sens ma rozgrzebywanie wszystkiego. Spieramy się sami że sobą: „Powinienem teraz robić coś pożytecznego. Ale prawda jest taka, że nie mogę zrobić nic pożytecznego, jeśli nie na MNIE. Nie mogę nikogo kochać, jeśli nie ma JA, które mogłoby poczuć miłość. Jeśli nie znam siebie, nie mogę siebie pokochać, a jeśli siebie nie kocham, miłość do innych prawdopodobnie jest projekcją mojej potrzeby akceptacji. Staram się dobrze wypaść, żeby mnie pokochano. Boję się odrzucenia. Jeśli nikt mnie nie pokocha, przestanę istnieć. Ale kogo oni właściwie kochają? Kim jestem?”
Właśnie na tym polega stadium poczwarki – jest przemianą, dzięki której pewnego dnia możesz wstać i powiedzieć: „JESTEM”. To dręczący głód, nieustanna tęsknota tkwiącą w jądrze ludzkiego życia, która pojawia się w chwili narodzin albo już in utero. Aby przetrwać w wymagającym środowisku, gdzie jedno lub obydwoje rodziców projektowało swoje niespełnione marzenia (albo koszmary) na potomstwo, dzieci przestały żyć własnym życiem. Jako małe ludzkie istoty posiadające własne potrzeby i uczucia doświadczyły odrzucenia. Nikt nigdy nie zgłębił ich tajemnicy, więc dorastały, automatycznie myśląc w kategoriach reakcji innych ludzi. Innymi słowy, stworzyły czarującą personę, maskę, którą budowały z niezwykłą dbałością – maskę, która w dorosłym życiu może stać się ich największym błogosławieństwem i największym przekleństwem. Na zewnątrz mogą odnosić wspaniałe sukcesy, lecz w środku są puste. Nie mogą zrozumieć, dlaczego ich związki ciągle się kończą katastrofą, powielając schemat, który zauważają, lecz którego nie są w stanie przełamać. Śnią o tym, że są aktorami i stoją w blasku jupiterów, ale nie mogą sobie przypomnieć, w jakiej grają sztuce, a tym bardziej jak brzmi ich kwestia. Jeśli ich ego jest ledwie uformowane, mogą wcale nie występować we własnych snach, lecz rozpoznawać się pod postacią przedmiotów lub małych zwierząt.
Należy jednak pamiętać, że potrzebujemy różnych person, czyli odpowiednich masek, na różne okazje. Pewnego razu, gdy Jung prowadził wykłady na ten temat, jakiś student zarzucił mu, że używanie persony jest z jego strony czystą hipokryzją. Jung odparł, że właśnie pokłócił się z żoną i nadal jest wściekły, lecz jego złość nie ma nic wspólnego ze studentami ani z powodami, dla których tego ranka przyszli do instytutu. Okazując złość podczas wykładu, nie byłby w porządku wobec siebie samego i wobec nich. Jednak po powrocie do domu zamierza dokończyć kłótnię. Chodziło o to, że musimy być na tyle świadomi, aby wiedzieć, kiedy i w jakim celu używamy persony. Inaczej z łatwością identyfikujemy się z nią, co zobowiązuje nas do tłumienia autentycznych uczuć i uniemożliwia zgodne z nimi działanie we właściwym czasie i miejscu. Persona jest potrzebna, ponieważ ludzie znajdujący się na różnych poziomach świadomości reagują na sytuacje, wykorzystując różnego rodzaju czujniki. Naiwne lub celowe wystawianie się na psychiczne rany bez żadnego dobrego powodu jest głupotą. Staranie się, aby nie rzucać pereł przed wieprze, nie jest zarozumialstwem, lecz przejawem zwykłego zdrowego rozsądku”.

Marion Woodman „Ciężarna dziewica. Proces psychologicznej przemiany”

Zdjęcie: Pixabay